W Internecie aż roi się
od pomysłów jak uczyć kolorów, większość z nich jest świetna i przyznam, że po
spisaniu zajęły mi pół zeszytu! Ale i mnie udało się dorzucić do tego jeszcze
swoje 3 grosze.
Pierwszym moim zrywem
twórczym jest potwór-pożeracz-kolorów. Oczywiście jest on niczym innych tylko
ubogą wersją
Charliego, ale i tak nie mogę się doczekać aż zabiorę go w
poniedziałek na zajęcia. Wspominałam już, że znalazłam tu swoje Eldorado? Znalazłam!
Tutejszy chiński sklep obfituje w różne dziwaczne rzeczy, które tak naprawdę
nie wiadomo po co istnieją (dopóki nie przyplącze się tam ktoś pracujący z
małymi dziećmi
J). No więc tam
znalazłam patyczki do lodów we wszystkich kolorach tęczy i to nimi mój potwór
będzie się żywił. Proste zasady, potwór zamawia swoim strasznym głosem patyczek
w danym kolorze, a dziecko musi go wrzucić do jego otworu gębowego. Może akurat to powinnam sobie odpuścić, ale
dzięki temu że jest zrobiony w butli po wodzie, ma też opcję „wyrzygiwania”
jeśli dziecko się pomyli
J