Dzisiejszy post kieruję do studentów, którzy stoją przed odwiecznym problemem filologów: którą specjalizację wybrać? Z punktu widzenia osoby, która miała na licencjacie obie te specjalności, postaram się opowiedzieć w skrócie jak wygląda każda z nich, jakie przedmioty są realizowane i dlaczego specjalizacja tłumaczeniowa nie zrobi z Ciebie tłumacza.
Jeśli jesteś obciążonym tym wyborem studentem - zapraszam!
W każdym roczniku filologii oczywiście zdarzają się chlubne wyjątki, które od samego początku wiedzą jaką ścieżką chciałyby iść. Niestety - nie jest to duży odsetek. U mnie, kiedy na studiach licencjackich przyszedł czas wyboru specjalizacji, a było to po pierwszym roku, zapanowała prawdziwa burza - jedno czy drugie, jedno czy drugie? Sama jednego dnia byłam pewna wyboru tłumaczeniówki, a już drugiego dnia widziałam siebie w roli nauczycielki. Ostatecznie jednak skłaniałam się ku wyborowi pierwszej opcji. Argumentowałam to swoją niechęcią do wystąpień publicznych, sama wizja praktyk - prowadzenia lekcji przed całą klasą, nauczycielką, uczelnianą metodyczką i ... grupą znajomych z roku przyprawiała mnie niemal o atak serca. Zawód tłumacza widziałam jako spokojne zajęcie dla spokojniej osoby - czyli dla mnie. Kiedy już wiedziałam czego chcę, okazało się, że... jest możliwość realizowania obydwu specjalności. O trudności podjęcia decyzji wśród studentów świadczy ilość osób która zdecydowała się na ten krok - więcej niż połowa, w tym ja.
Na naszej uczelni sprawa była bardziej skomplikowana. Moduł tłumaczeniowy był nierozłączny z językoznawczym, więc grupa niezdecydowanych ostatecznie realizowała 3 specjalizacje. Brzmi super? Nie było super. Zajęcia z bloku tłumaczeniowego odbywały się od rana do wczesnego popołudnia, natomiast nauczycielskie - od południa do wieczora. 12 godzin na uczelni było standardem, nie wspominając o tym, że przedmioty często nachodziły na siebie. Gdyby w przyszłości miało się to opłacić, to warto byłoby się potrudzić, ale... No właśnie. Popatrzmy na moduł tłumaczeniowy.
Specjalizacja tłumaczeniowa
Jakie przedmioty obejmuje specjalizacja tłumaczeniowa?
Na naszej uczelni były to tłumaczenia praktyczne ogólne, tłumaczenia praktyczne specjalistyczne, narzędzia CAT, komputerowa analiza tekstu + przedmioty z obowiązkowego modułu językoznawczego.
Jakie kwalifikacje daje specjalizacja tłumaczeniowa?
Nie daje ona żadnych kwalifikacji. Żeby zostać tłumaczem nie potrzebujemy kwalifikacji, tylko umiejętności - które musimy zdobyć we własnym zakresie. Jeśli poza nauką na kolokwia nie będziemy kształcić się w wybranej przez siebie dziedzinie, nie skorzystamy na tej specjalności praktycznie nic.
Po co iść na specjalizacje tłumaczeniową?
Jeśli marzymy o zawodzie tłumacza i jesteśmy dość zmotywowani żeby (dużo) pracować we własnym zakresie - specjalizacja ta może pogłębić naszą wiedzę. Co ważne, zostaniemy skierowani na praktyki tłumaczeniowe, co czasami okazuje się życiową szansą. Jeśli się wykażemy, istnieje prawdopodobieństwo, że biuro tłumaczeniowe będzie z nami chciało kontynuować współpracę.
Jak zostać tłumaczem?
Niekoniecznie po specjalizacji tłumaczeniowej. Najlepszą drogą wydaje się wybór jeden dziedziny przekładu (medycyna, prawo itp.) i kształcenie się w niej. Często tłumacze wcale nie kończyli filologii, a na przykład medycynę + dodatkowo znają język.
Specjalizacja nauczycielska
Jakie przedmioty obejmuje specjalizacja nauczycielska?
Przede wszystkim było ich dużo. Nie jestem w stanie ich wszystkich przywołać - moja karta egzaminacyjna na drugim roku miała 3 strony. Najważniejszym (i najciekawszym) z pewnością była metodyka, na której uczyliśmy jak uczyć. Pierwszy semestr był poświęcony starszym klasom podstawówki, drugi - młodszym. Ważniejsze od wykładów były praktyki - pedagogiczne w przedszkolu i szkole podstawowej, praktyki miesięczne (wrześniowe) w wybranej szkole oraz praktyki, na które chodziliśmy cała studencka bandą - jedna osoba prowadziła lekcje, a reszta obserwowała. Trwały one cały rok.
Jakie kwalifikacje daje specjalizacja nauczycielska?
Ukończenie specjalizacji nauczycielskiej na studiach pierwszego stopnia daje uprawnienia do pracy w szkole podstawowej. Bez zdobycia kwalifikacji pedagogicznych nie ma możliwości pracy w szkole (chyba, że językowej - ale tu też byłoby ciężko). Kwalifikacje te można co prawda zdobyć po studiach, na własną rękę, ale to kosztuje.
Po co iść na specjalizacje nauczycielską?
Nie wszyscy, którzy na nią poszli marzyli o byciu nauczycielami. Co więcej - nie wszyscy którzy ją skończyli chcą nimi być :) Jednak nie do przecenienia jest "papier" który otwiera nam wiele drzwi. Niewątpliwie łatwiej znaleźć pracę jako nauczyciel niż tłumacz. Większość osób z mojego roku, od razu po zdobyciu kwalifikacji, podjęło pracę w zawodzie. Często są to szkoły językowe, które dają możliwość szybkiego i dobrego, jak na realia studenckie, zarobku. Jeśli mam aktualne wiadomości, nikt nie pracuje w zawodzie tłumacza.
Jak zostać nauczycielem?
Mamy bardzo wiele opcji. Nawet jeśli przeraża nas praca w "typowej szkole", możemy kombinować aż znajdziemy coś dla siebie. Jeśli nie lubimy dzieci - uczmy dorosłych, jeśli chcemy pracować zdalnie - uczmy on-line. Warto się przekonać, że nie taki diabeł straszny.
Podsumowując, nie namawiam wszystkich do zostania nauczycielami. Nie jest to zawód łatwy ani odpowiedni dla wszystkich. Często jednak, jeśli nie spróbujemy, nie dowiemy się, że to coś dla nas.
Nawet jeśli nie poczujemy powołania zdobędziemy kwalifikacje, które nie wiadomo kiedy mogą nam się przydać.
Ja idąc na anglistykę w ogóle nie myślałam o zostaniu nauczycielem. Chciałam być tłumaczem, ale kurs pedagogiczny też zrobiłam tak na wszelki wypadek, kurs był beznadziejny, ale mieliśmy półroczne praktyki na Uniwersytecie III Wieku i właśnie wtedy przekonałam się że bycie nauczycielem może być fajne :) Potem dodatkowo skończyłam jeszcze translatorykę też tak w razie czego i jedyne co mogę powiedzieć to to że nieważne czy chcemy być nauczycielem czy tłumaczem, żadna szkoła nie da nam tyle co praktyka, dlatego jeśli chcemy być nauczycielami warto dawać korki a przyszłym tłumaczom dobrze zrobią bezpłatne praktyki w biurach tłumaczeń lub nawet tłumaczenie seriali czy gier :) I tak jak napisałaś, trzeba próbować :)
OdpowiedzUsuńU nas prawie wszyscy na początku chcieli być tłumaczami - koniecznie literatury albo filmów :) Ale na prawdę dużo osób przeżyło potem rozczarowanie zawodem. Ja też na praktykach w biurze tłumaczeń przekonałam się, że nie jest to takie ciekawe jak myślałam (tłumaczenie kilkudziesięciostronowej umowy). Z kursu pedagogicznego na mojej uczelni akurat jestem bardzo zadowolona, można się było nauczyć dużo praktycznych rzeczy no i oczywiście nie do przecenienia są praktyki uczelniane, na których omawialiśmy każdą przeprowadzoną lekcję z metodykiem. Ale tak jak mówisz, to nie wystarczy. W obu przypadkach już na studiach powinniśmy zadbać żeby mieć co wrzucić do CV.
OdpowiedzUsuń