sobota, 20 sierpnia 2016

Studencie, korzystaj! - czyli jak spędzić wakacje w ciepłych krajach za darmo

Już od dłuższego czasu gadam i gadam, ze jestem w Hiszpanii, ale jeszcze nie powiedziałam dokładnie jak się tam znalazłam. Dzisiaj zamierzam Wam zdradzić tą "tajemnicę', a wszystkich studentów zachęcić do wykorzystania swojej szansy na podobny wyjazd!

Sprawcą całego zamieszania jest program Erasmus. Większość osób utożsamia go z możliwością wyjazdu na studia i realizacji jednego lub dwóch semestrów na zagranicznej uczelni. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że program ten oferuje znacznie więcej - miedzy innymi wyjazd na praktyki!

Co jest w tym takiego cudownego? Ano bardzo dużo! Przede wszystkim - w przeciwieństwie do wyjazdu na studia - masz pełną dowolność miejsca. Przy studiach uczelnia macierzysta ma listę (zwykle żałośnie krótką...) innych uczelni z którymi podpisała umowę. Możemy wybierać tylko z tej listy, a i liczba miejsc jest ograniczona, więc nierzadko nasze marzenia o innych kulturach i egzotyce kończą się na wylądowaniu na Słowacji, 5 kilometrów od granicy. W przypadku praktyk możemy jechać dokładnie tam gdzie chcemy. Wszędzie. Widziałam nawet ofertę praktyk na Azorach, na wyspie-wulkanie o populacji niecałych 1000 osób. Serio, nawet chciałam jechać :D
Jest jednak pewien szkopuł - sami musimy sobie zdobyć posadę. Robimy to tak, jakbyśmy starali się o prawdziwą pracę.
Są strony które publikują oferty praktyk, np. http://erasmusintern.org/traineeships , ale zdecydowanie polecam też samodzielne wyszukiwanie firm i pisanie do nich maili z zapytaniem. Za pierwszy razem kiedy starałam się o praktyki (niestety, z przyczyn niezależnych nie udało mi się wtedy wyjechać...), zdobyłam świetną posadę w Niemczech właśnie w ten sposób. Trzeba tych maili wysłać naprawdę sporo, bo większość pozostaje bez odpowiedzi, a jeśli już ją dostajemy - często jest odmowna. Pracodawcom też brakuje wiedzy na temat Erasmusa. Jednak nie powiem, żeby znalezienie praktyk było szczególnie trudne, trzeba tylko trochę wytrwałości.

Drugim plusem jest wyższe stypendium. Dotacja na praktyki jest o 100 euro wyższa od tej, którą dostajemy na studia. Dodatkowo, jeśli się odpowiednio nagimnastykujemy, możemy znaleźć praktyki z zakwaterowaniem i wynagrodzeniem. Taka kombinacja zapewnia nam całkiem dostatnie życie w obcym kraju bez angażowania własnych środków :) Oczywiście trzeba do tego podejść z głową - życie w Norwegii lub Wielkiej Brytanii jest na tyle drogie, że raczej nie obejdzie się bez wkładu własnego. 

Kolejny plus? Na praktyki możesz jechać wtedy, kiedy masz na to ochotę. Nie od rozpoczęcia, do zakończenia semestru. Kiedy chcesz. Na przykład w wakacje - tak jak ja. Każdy student ma możliwość 12 miesięcy praktyk do wyrobienia, a okres ten można dzielić. Dodatkowo czas na realizację mamy do roku po zakończeniu studiów - ja już myślę gdzie spędzić moje pozostałe 9 miesięcy :)

Czy są jakieś minusy? Pewnie! Przede wszystkim jest to praca. Ilość godzin i zakres obowiązków określa umowa, którą podpisujesz wcześniej z pracodawcą. Sam musisz zdecydować czy jesteś gotów na to 'poświęcenie' za cenę darmowych wakacji. Z adnotacją do CV jakiż to jesteś zaradny...

Jednak żeby taką adnotacją otrzymać, musisz faktycznie być zaradny. Praktyki Erasmusa z samego złożenia wymagają większej samodzielności. Nie możesz liczyć na towarzystwo innych zagubionych studentów w takiej samej sytuacji, bo to Ty jesteś jedynym (lub jednym z nielicznych) praktykantem.Nie istnieje też program "opiekunów", którzy Ci pomagają i wprowadzają Cię w obcą kulturę. Tutaj sam jesteś swoim opiekunem. I sam się musisz wprowadzić :) 

Co jeszcze mogę dodać? Polecam wybór większego miasta, idealnie z jakąś uczelnią, żeby jednak można było spotkać osoby w podobnym wieku :) W tym miejscu popełniłam błąd, bo ja niestety jestem w maleńkim miasteczku, a słaba znajomość hiszpańskiego potrafi dać w takim miejscu w kość podwójnie. Nie zamierzam kłamać, że wszystko jest bosko i przez 100% czasu kwiczę z radości, ale... hej, jeszcze nie wróciłam z tych praktyk, a myślę o kolejnych! I Ty też powinieneś.


Zapraszam dopolubienia strony na Facebook'u!

7 komentarzy:

  1. Erasmus rządzi! :) Chociaż ja nie byłam na praktykach, ale studiowanie w ten sposób też polecam bo to niesamowite doświadczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezbyt daleko bo w Czechach, ale i tak było super :) Niby blisko a zupełnie inni ludzie i inne podejście do nauczania. Bardzo żałuję, że nie pojechałam jeszcze potem na praktyki gdzieś indziej. Ale z tego co się orientowałam to po studiach też jest sporo możliwości, na przykład Australia albo Chiny, tam szukają nauczycieli, w Australii to jak się dobrze zakręcisz to nawet jeszcze możesz dostać mieszkanie gratis no tylko ten klimat i różne dziwne żyjątka mogą być uciążliwe ;)

      Usuń
    2. O Chinach słyszałam, że bardzo łatwo o pracę nauczyciela. W szkole w której jestem też chętnie zatrudniają nauczycieli z innych krajów, ale przeważnie nativów. No ale mieszkanie w gratisie też jest! Trzeba pomyśleć, bo polski klimat to mi tak raczej średnio pasuje :D

      Usuń
  2. Świetna sprawa! Na jakim poziomie był twój hiszpański kiedy wyjechałaś? Znałaś jakiś inny język?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na praktycznie zerowym! Uległam zapewnieniom, że angieslki mi wystarczy - naiwna ja :D Rzeczywiście w mieście jeszcze można się porozumieć po hiszpańsku (chociaż i tu niełatwo), ale w mniejszym miasteczku równie dobrze mogłabym mówić do ludzi po polsku. Na szczeście po 3 miesiacach takiej immersji zaczynam chwytać to i owo po hiszpańsku :) Oprócz angielskiego znam jeszcze trochę niemiecki, ale tutaj na niewiele się to przydaje.

      Usuń
  3. Osobom, które chciałyby pojechać na praktyki do Hiszpanii polecam organizacje AnimaFest Experience. Wszystko jest darmowe, a wybór miejsc ogromny. Ja spędziłam 3 miesiące na Teneryfie! :)

    OdpowiedzUsuń