sobota, 25 kwietnia 2020

Jaki jest “dobry korepetytor”?


Myślę, ze łatwiej byłoby odpowiedzieć co było pierwsze: jajko czy kura. Ilu uczniów, tyle oczekiwań, a może nawet więcej, gdy w przypadku młodszych dzieci w grę wchodzą jeszcze oczekiwania rodziców. Jak często zdarzało Wam się – gdy sami chodziliście do szkoły – że ten sam nauczyciel był postrzegany przez różne osoby w zupełnie inny sposób. Dla jednych jego żarty były zabawne, dla innych – żenujące. Dla jednych był solidny i wymagający – dla innych sztywny i nudny. Po raz kolejny zaobserwowałam ten dysonans na studiach, kiedy ogromnym powodzeniem cieszyło się seminarium wykładowcy, u którego osobiście przenigdy nie chciałabym pisać pracy. Ile osób, tyle opinii. Nie zmienimy się jak bogin z Harry’ego Pottera, żeby dogodzić każdemu uczniowi. Jednak jeśli zależy nam żeby swoją pracę wykonywać dobrze, a skoro tu jesteście na pewno tak jest, warto pamiętać o kilku cechach, po których możemy rozpoznać „dobrego korepetytora” (i nauczyciela!).

Wie kogo uczy

Kasia była nieśmiałą dziewczyną i chociaż lubiła angielski, nie mogła się przemóc by odezwać się na lekcji. Z gramatyki i pisania miała same piątki, ale wcale nie była pewna czy zda ustną maturę. Pomyślała, ze może gdyby była z nauczycielem sam na sam, bez obecności całej klasy, to łatwiej byłoby jej się przemóc. Koleżanka poleciła jej korepetytorkę, z której sama  była bardzo zadowolona i już następnego dnia Kasia umówiła się na pierwszą lekcję. Pani nauczycielska rzeczywiście okazała się bardzo solidna: nie traciła czasu  i od razu wyciągnęła przygotowany wcześniej zestaw zadań. Mimo, że pracowały przez całą godzinę, Kasia miała wrażenie, ze był to stracony czas i nie umówiła się na następną lekcję.

Oczywistym błędem popełnionym przez korepetytorkę była nieznajomość własnej uczennicy. Jasne, trudno znać kogoś, kogo się widzi po raz pierwszy, ale zanim zgodzimy się na współpracę warto dowiedzieć się czego się od nas oczekuję. Inaczej skąd mamy wiedzieć czy w ogóle mamy chęć się podjęć takiego zlecenia. Co zrobimy, kiedy na pierwszej lekcji uczeń oznajmi, że chce szlifować wymowę amerykańską, a my nie mamy o niej pojęcia, bo całe życie wałkujemy brytyjską? Żeby spełnić oczekiwania ucznia, najpierw musimy je poznać. Nie ma możliwości, żeby (dobrze!) uczyć uczniów od przedszkola po liceum przy użyciu tych samych metod i materiałów.